Header Ads

Reklama

Najnowsze

Oj Lance, Lance, cóżeś ty uczynił...

I oto stało się! W dniu wczorajszym UCI uznało raport USADA (U.S. Anti-Doping Agency) w sprawie stosowania przez Lance’a Armstronga niedozwolonych środków dopingowych. „Najlepszy” kolarz wszechczasów został pozbawiony wszystkich zwycięstw w prestiżowym Tour de France i dożywotnio go zdyskwalifikowano. Dotychczasowe podejrzenia o branie niedozwolonych środków okazały się prawdziwe. Czy aby na pewno? Może rozgoryczeni koledzy z byłej drużyny, zawistni działacze i pełni nienawiści konkurenci chcą zniszczyć dobre imię – uznanego za jednego z najwybitniejszych sportowców – kolarza w historii? Czy Lance stał się ofiarą swojej wybitności?
 
Nie ukrywam, że kolejna rozpętana afera dopingowa w kolarstwie dotycząca mojego idola, który był dla mnie inspiracją, iskrą, rozpalająca miłość do dwóch kółek zachwiała wiarą w jego wyjątkowość.
Pamiętam jakby to było wczoraj… Będąc nastolatkiem siedziałem przed telewizorem i zastanawiałem się jak mógłbym sam pokonywać duże odległości nie mając własnego samochodu, już nie mówiąc o prawie jazdy. Przypadkiem trafiłem w TV na Eurosport gdzie puszczano transmisję z Tour de France. Mą uwagę od razu przykuła informacja o średniej prędkości uzyskiwanej przez kolarzy oraz dystansie, który przejechali. I zobaczyłem Lance’a na przedzie w US Postal. I wtedy to się stało! To było rozwiązanie gryzącego mnie „problemu”! Na rowerze można pokonać setki kilometrów! Oni mogą to dlaczego nie ja?! I tak to się stało. Zacząłem czytać o kolarstwie, szukać klubu w celach treningowych, kupiłem pierwszy poniemiecki rower szosowy, potem kolejny już dużo lepszy. Co roku zasiadałem przed telewizorem na te kilka godzin by oglądać TdF i to, jak stalowe organizmy kolarzy pokonują trudy zawodów. Co roku podziwiałem jak mój idol wygrywa ten prestiżowy wyścig i coraz bardziej chciałem być taki jak on.
 
Samemu trenując wiedziałem, że kolarstwo szosowe to „nie jest łatwy kawałek chleba”. Im „głębiej” w to wchodziłem tym bardziej poznawałem też mroczne strony tejże dyscypliny… Afery dopingowe, w których udział brali czołowi kolarze, kilkukrotne posądzenie samego Lance’a(!) zachwiały moją wiarę w „czystość” tego sportu. W mej głowie pojawiły się myśli, że może to prawda: przecież – racjonalnie myśląc – tak ogromny wysiłek jest ponad ludzkie siły; nie bierzesz = nie miałbyś tych sił. Ale przecież Armstrongowi nic nie udowodniono zatem jest wybitny! I ja też taki będę! Z tą myślą trenowałem dalej.
 

Kolejne zwycięstwa Lance’a w Tdf, kolejne mijające lata, moje wzloty i upadki w tejże dyscyplinie… Armstrong kończy karierę będąc niepokonanym przez siedem TdF z rzędu… Wraca jako triathlonista. I nagle bach! 12 czerwca 2012 r. światło dzienne ujżał raport USADA, w którym agencja oskarża Armstronga o doping w latach 1996-2011. I lawina się potoczyła:
- 20 sierpnia 2012 r. -  Sąd Austin uznał fakty przytoczone przez USADA za słuszne. Lance zrezygnował z obrony uznając oskarżenia za bezpodstawne przez co został dożytownio zdyskwalifikowany.
- 10 październik 2012 r. – USADA przekazuje raport do UCI, Międzynarodowej Agencji Antydopingowej (WADA) i Światowej Korporacji Triathlonu (WTC).
- 17 październik 2012 r. – Lance Armstrong rezygnuje z funkcji prezesa w założonej przez siebie fundacji Livestrong, która pomagała chorym na raka.
- 22 październik 2012 – UCI uznaje raport USADA, dożywotnio dyskwalifikuje kolarza i pozbawia go siedmiu zwycięstw w Tour de France.
 
Czy człowiek-legenda, od którego wszystko się dla mnie zaczęło, naprawdę stosował doping? Tyle lat starano mu się to udowodnić i nigdy się to nie udało. Czy opierając się głównie na zeznaniach świadków można wysnuć prawdziwe wnioski? To, że koledzy z drużyny stosowali doping wcale nie musi oznaczać, że on też. Niestety, ziarno wątpliwości zostało zasiane. Człowiek-legenda czy Wielki Oszust? To pytanie na razie zostawiam bez odpowiedzi.
 
Dzięki niemu zacząłem jeździć i jestem teraz tym, kim jestem. Był/jest dla mnie idolem, ale jeżeli zarzuty USADA są prawdziwe to zawiodłem się na nim. Nie można niczego osiągnąć bez oszukiwania? Może Ty Lance nie potrafiłeś, ale mnie się to uda.
 
Póki co, jestem z Tobą.

Brak komentarzy