Header Ads

Reklama

Najnowsze

Ogólnopolski test Coopera - yeah

Z mocnym postanowieniem poprawienia formy z zeszłego sezonu, w dniu dzisiejszym wkroczyłem w okres przygotowawczy. Wiadomo, że by móc zweryfikować, czy jednostki treningowe odnoszą zamierzone skutki i forma się poprawia należy mieć jakiś punkt odniesienia. Dlatego też zdecydowałem się na wzięcie udziału w Ogólnopolskim teście Coopera organizowanym przez AWF Wrocław. Reprezentowałem barwy klubu biegowego Feniks Legnica.

Gdy już przyjechałem na Stadion Olimpijski to nie lada wyzwaniem dla mnie było znalezienie odpowiedniego miejsca, w którym test miał się odbywać. Pomijając, że sam kompleks jest dość spory, tego dnia rozgrywały się tam też dwie inne imprezy biegowe i każdy kierował mnie do innego punktu zapisów. Zgłupiałem i nie wiedziałem gdzie się udać. Dopiero Biały Kenijczyk doprowadził mnie do celu.

Zapisałem się, otrzymałem numer startowy 118, wybrałem godzinę startu. Przygotowanie do testu przebiegało pod okiem "Białego". Posłusznie wykonywałem jego polecenia w trakcie rozgrzewki. Robiłem co mogłem, ale i tak stwierdził, że moja technika biegu pozostawia wiele do życzenia. Cóż, najprawdziwsza prawda, ale test to nie czas na zmianę.

Kilka zdjęć z przygotowań:







Pięć minut przed rozpoczęciem testu ustawiłem się na linii startu. Miałem wrażenie, że strasznie rzucam się w oczy, a nie lubię być w "blasku fleszy" ;) Endomondo przygotowane, motywująca muza zabrzmiała w słuchawkach... START!!!




I ruszyła maszyna jak żółw ociężale... No właśnie... nie! Rwałem do przodu jak głupi, ale chyba w końcu o to chodziło podczas tego testu. Wyliczyliśmy z Kenijczykiem, że jeżeli chcę przebiec 3 km w 12 min to jedno okrążenie stadionu (400 m) musi mi zająć 1:36 min. Szybko... Pierwsze ukończyłem po 1:39 min. "Nie jest źle!", pomyślałem. Drugie... gorzej. Trzecie - 1:34 min. A zatem nierówno! Przestałem tego pilnować i leciałem ile mogłem. I tak biegłem aż do 12 minuty. Końcówkę "ciąłem na maksa".






Ostateczny wynik testu: 2700 m. Potwierdzone certyfikatem. Z jakiegoś powodu (nie wiem jakiego) "kazali" doliczać do wyniku 50 m. Ja skończyłem dwa kroki od tabliczki 250 m (2650 m ogółem), więc po zaokrągleniu wyszedł właśnie ów wynik.


Potem jeszcze biegł Biały. Miał nie biegać, ale wystartował. Tak jak stał: jeansy, buty trekkingowe, tylko koszulkę wziął Feniksa. Wynik: 3100 m. Powiedziałem, że na wiosnę chcę mieć taki właśnie wynik i ma mnie tak wytrenować ;)

Potem jeszcze posiedzieliśmy z innymi biegaczami, znajomymi Kenijczyka, i zawinęliśmy do domu.

Chyba lubię imprezy biegowe z jednego względu: zawsze otrzyma się jakąś pamiątkę z biegu. A w kolarstwie, niestety, tego nie ma...

Do zobaczenia na szlaku!

Brak komentarzy