Header Ads

Reklama

Najnowsze

Zakończenie sezonu 2012/2013 - spowiedź szczera

Podsumowania

Przepraszam swoich wiernych czytelników za to, że od dłuższego czasu nic nie napisałem. Usprawiedliwię się choć trochę nawałem obowiązków, zapisaniem się do kolejnej szkoły w celu osobistego rozwoju, nauką języka, tworzeniem pewnego biznes planu a w efekcie powstanie www.e-Podania.pl. Nie ukrywam także, iż w miarę zbliżania się jesieni zaczynałem nienawidzić swój rower. Przychodzi taki moment, gdzie człowiek ma dość sezonu i z chęcią odpocząłby sobie od ciągłego kręcenia, spędzania godzin poza domem itp. Tak też było ze mną. Chciałem w końcu po pracy ubrać pluszowe kapcie, zrobić gorące kakao, poczytać książkę a po wieczorynce położyć się spać. I przede wszystkim spędzić więcej czasu z moją drugą połówką! A rower? Odstawiłem i nie wsiądę już na niego dopóki mi się "nie zachce".

Jeden dylemat jednak miałem: jak zakończyć sezon? Wydawało mi się, że powinienem zaakcentować to jakimś konkretnym wydarzeniem. I takie wydarzenie przyszło do mnie samo: "Ślężański Klasyk". Zapisałem się i czekałem na 13 października. W końcu ów dzień nadszedł.


Ślężański Klasyk odbył się po raz pierwszy po dobrze znanych mi trasach w okolicach Sobótki. Robiłem sobie wielkie nadzieje z tego względu, gdyż wiedząc jak mi poszło na Mistrzostwach Polski Amatorów liczyłem na całkiem niezły rezultat. Rzeczywistość zweryfikowała moje plany.

Pominę w tym miejscu jak mijały godziny do startu. Wystarczy Wam wiedzieć, że o 8 rano wyruszyłem do Sobótki rowerem, a wszędzie panowała gęsta niczym mleko mgła. Gdy dojechałem na miejsce byłem już nieco przemoczony i ciągle musiałem się ruszać by nie wyziębić organizmu.

Zgłosiłem się do biura zawodów, odebrałem numer startowy i ruszyłem "pokręcić". Przed 11 stanąłem na linii startu i czekałem na znak startera.

Ruszyliśmy!

Gnam, mijam. Zakręt. Zwalniam i pędzę ponowie. Mijam. Jest pierwszy podjazd. Puf! Coś pękło! Tak. Ja. I z peletonu odpadłem i mimo ogromnych starań już go nie dogoniłem. Mało tego, mijali mnie.

Trasa miała 17 km, a ja się strasznie na niej męczyłem. Przeżywałem katusze. Podjazd na "płycie" - bo niestety mam niesprawną przerzutkę - wykańczał mnie. Finisz to ok. 1 km podjazd. Z grymasem wielkiego bólu przekroczyłem linię mety. Potem przyszedł sms z wynikiem: OPEN: 18, w kategorii: 5. Liczyłem na pudło.

Siedząc na ławeczce przy hotelu przez moją głowę biegły myśli niczym błyskawica. Zrobiłem rachunek sumienia zakończonego sezonu. Jaki był? Niezbyt udany... Bike Maratony "nie poszły" - tylko 3 starty z czego 2 nie ukończyłem z powodu awarii. Starty na szosie wyszły nieco lepiej, ale w porównaniu z zeszłym rokiem progres raczej znikomy. A tyle czasu spędziłem na treningach! Może powinienem zrezygnować, bo nie mam predyspozycji? A może okres zimowy trzeba lepiej i mocniej trenować? Jedno jest pewne: do końca roku na rower nie wsiadam. Nie chce mi się, mam go dość, sprzedaję go. Swoje już mi wysłużył. Niech ktoś inni się na nim szkoli. Dla mnie czas na coś lepszego ;) 

Co będę robił w zimie? Siłownię, bieganie, spinning, wiosłowanie. Wszystko by wzbudzić głód roweru ponownie. By w przyszłym sezonie pokazać się z lepszej strony! Jeszcze się nie poddaję! W końcu musi "strzelić forma" :)

A statystyki sezonu? Dostępne tu.

Galerie zdjęć ze Ślężańskiego Klasyka wrzucę na swój profil FB i Google+ :) Poniżej to, co udało się znaleźć w Internecie:
1. Zdjęcia DataSport.pl
2. Zdjęcia z ząbkowickiego Expressu Miejskiego
3. Zdjęcia użytkownika G+ Askend Nick
4. Zdjęcia Andrzeja Bosia

2 komentarze:

  1. Moim zdaniem nie chodzi o krecenie czasow a o relax i oderwanie od problemow dnia codziennego

    OdpowiedzUsuń