Header Ads

Reklama

Najnowsze

Niesamowity Tommy Godwin

Zawsze uśmiechnięty Tommy Godwin

Czy mieliście kiedyś takie marzenie, które w oczach innych wydawało się szaleństwem? Ludzie pukali się w czoło patrząc na was, czasem wyśmiewali was, ale jednak nie poddaliście się i po wielu przygotowaniach udało się zrealizować to "szaleństwo"? Tommy Godwin miał takie marzenie i zrealizował je. Do dziś rekord jaki ustanowił uważany jest za nie do pobicia.


W 1939 roku Tommy Godwin przejechał na rowerze 120 821,50 km (75 065 mil) i ustanowił tym samym rekord jazdy wytrzymałościowej. Każdy kto obserwował ów wyczyn wierzył, że tego dystansu nie da się pobić. Jednak Tommy nie poprzestał na tym i "kręcił" dalej, aż 14 Maja 1940 pokonał dystans 160 934,40 km (100 000 mil)!

Tommy urodził się w 1912 w miejscowości Stoke-on-Trent i w tym roku obchodziłby swoje 100. urodziny. Dziś niewiele osób pamięta o osiągniętym przez niego rekordzie. Obecnie żaden śmiałek nie podjął się dokonać czegoś podobnego. Dlaczego? Wyobraź sobie, że by pokonać osiągnięcie Tommy'ego musiałbyś spędzać każdego dnia na rowerze po 18 godzin przejeżdżając co najmniej 321,87 km; wszelkie naprawy dokonywać samemu a na następny dzień nadrabiać stracony czas.

Odległość, jaką Godwin pokonał to pokonanie obwodu Ziemi trzykrotnie.

"Przekraczając limity"

"Pokonanie tak ogromnego dystansu sprawiło, że rekord jest praktycznie nie do pobicia" - powiedział Dave Barter, który napisał książkę o rekordach kolarskich. Bazując na zapiskach z pamiętnika Godwina, Dave bardzo dokładnie odtworzył przebieg ustanawiania rekordu.

Kilka cytatów z książki:
"Po przejechaniu tak ogromnego dystansu Tommy Goodwin musiał nauczyć się chodzić normalnie"
"Istotą bicia rekordu jest to, że na rok trzeba całkowicie zrezygnować z całego życia"
"Kiedy mówię innym rowerzystom o rekordzie, po prostu nie wierzą, że to możliwe"

Owsze, zapewne pobicie rekordu Tommy'ego w dzisiejszych czasach byłoby dużo prostsze i łatwiejsze, a ustanowiona odległość dużo większa, lecz weźcie pod uwagę to, że jechał on na stalowym rowerze bez mnogiej ilości przełożeń, bez asysty wozu technicznego, po różnej nawierzchni - niekoniecznie utwardzonej i asfaltowej. To, co osiągnął jest niewyobrażalne. Nie bóję się użyć sformułowania, że jest on zupełnie wyjątkowy - do dziś dnia nikt nie podjął się podobnego wyzwania.

Może tym śmiałkiem będzie ktoś z Was?

Jeśli podoba Ci się ta strona daj temu wyraz pozostawiając komentarz i ślędząc mój profil na FB lub Google+.

1 komentarz:

  1. a skąd wiadomo, że tyle osiągnął? Miał jakiś licznik na rowerze w ogóle? Zmierzono codzienną jego trasę?

    OdpowiedzUsuń